Kiedyś nie dawano nam prawa do orgazmu. Potem okazało się, że możemy go mieć i to wiele razy podczas jednego stosunku. Tak zaczęła się nasza pogoń za orgazmem. A dziś słyszymy, że orgazm i satysfakcja seksualna to nie zawsze to samo. A więc, czy męska troska: „miałaś orgazm kochanie?” – ma nadal sens?
Z czułością
– Orgazm i satysfakcja seksualna to dla jednych seksuologów to samo, ale dla innych niekoniecznie – mówi Krzysztof Korona, seksuolog i psychoterapeuta. – Zdaniem tych drugich, satysfakcja, czyli doświadczenie przyjemności emocjonalnej i bliskości fizycznej, wystarczy, by można było powiedzieć po seksie, że jest się spełnionym. Dzieje się tak, gdy czujemy, że dzięki nam kochany człowiek doświadczył rozkoszy, że dajemy sobie czułość i akceptację, a więc, że się kochamy. Zdaniem Krzysztofa Korony, nie tylko kobiety mogą powiedzieć: miałam satysfakcję, choć bez orgazmu. Czasem także dla mężczyzn wystarczającym przeżyciem jest danie przyjemności partnerce.
Orgazm na cenzurowanym
– Może być też tak, że kobieta czy mężczyzna przeżywają orgazm, ale nie powiedzą, że mieli przyjemność. Bo ulegli na przykład czarowi chwili i poszli do łóżka z kimś, z kim nie chcieli, chociażby ze swoim byłym – mówi Korona. – Podobnie, gdy orgazm jest skutkiem zachowań seksualnych, których nie akceptują, np. seksu grupowego czy analnego. Wówczas już nawet w trakcie stosunku odczuwają niechęć do tego, co przeżywają, choć to orgazm. Szczęścia nie daje również niekontrolowany orgazm, który kobieta może mieć, gdy na przykład jedzie na rowerze, jest pod wpływem silnego stresu albo gdy ćwiczy mięśnie ud na siłowni.
Nazywa się to rozszczepieniem orgazmu, bo co innego przeżywa ciało, a co innego mózg i to powoduje olbrzymi dyskomfort. Bo choć nie chcemy orgazmu, ciało go przeżywa.
Za szybko kochana
Do niedawna udręka przedwczesnego orgazmu dotykała tylko mężczyzn. On już był po, a ona jeszcze nie zdążyła zdjąć koronkowej bluzeczki. Ale emancypacja robi swoje. – Dziś coraz częściej problem przedwczesnego orgazmu, który nie daje satysfakcji, a budzi frustracje, dotyczy także kobiet – mówi Krzysztof Korona. – Przedwczesny orgazm to ten, który pojawia się natychmiast po rozpoczęciu penetracji, a więc kontynuowanie stosunku sprawia kobiecie ból.
Ten nowy problem kobiet to efekt edukacji na filmach pornograficznych. Naśladując zachowania aktorek, przesadzamy z własną ekspresją seksualną. Chcemy być jak one, więc na początku udajemy bardzo silne podniecenie, mimo że tak naprawdę nie reagujemy jeszcze na pieszczoty partnera. I same bywamy zaskoczone, że nasze ciało zaczyna reagować silnym pobudzeniem. To tak, jakbyśmy ulegały autohipnozie. Ale ponieważ nasze ciało już skończyło, a psychika jeszcze nie zaczęła, nie akceptujemy tego, co czujemy i dlatego nie ma frajdy z orgazmu w stylu porno. Nie warto się tak nakręcać, bo prawdziwa radość tkwi w zgodzie naszej głowy i serca na seks.
Powiedz mu, jak jest
Zdarza się, że mężczyźni nakłaniają kobiety, żeby poszły do seksuologa, bo nie za każdym razem przeżywają orgazm. Naczytali się w gazetach, książkach i internecie, że bez orgazmu są nieszczęśliwe. Mogą też myśleć, że są złymi kochankami, a nawet, że to grozi im rogami! Warto, by w takiej sytuacji szczerze im powiedzieć, że orgazm za każdym razem nie jest konieczny. Że świetnie, gdy są skupieni na grze wstępnej, na podniesieniu kreseczki swojej namiętności. A źle bardzo, gdy liczą i mierzą orgazmy partnerki.
Artykuł ukazał się w magazynie SHAPE, do poczytania także na Onet.pl
Jeśli chcesz zatroszczyć się o swój związek i życie erotyczne skorzystaj z konsultacji seksuologicznej. Dowiedz się więcej.