Popularność – Dzieci gwiazdy TV

Artykuł archiwalny, reportaż: Anita Czupryn

Kamil Kucharzewski z Wrocławia, 12-letni gwiazdor tańca electric boogie, po występie w telewizyjnym „Mam talent” omal nie załamał się psychicznie. Chciał rzucać taniec na dobre. Nie dość, że nie przeszedł do półfinału, to na dodatek usłyszał o sobie, że jest zmanierowanym, zblazowanym gwiazdorem, który budzi irytację. I żeby tylko on! Usłyszało to kilka milionów widzów przed telewizorami!

– Ten program powinien nazywać się raczej „Niszczę talent” – mama Kamila, Ewa Kucharzewska nie kryje złości. – A przecież to sama telewizja zrobiła z niego gwiazdę. I na prośbę TVN Kamil wystąpił w tym konkursie.

Dzień po tym, jak  11-letnia Klaudia Kulawik zaśpiewała w telewizji „Dziwny jest ten świat”, przed jej domem w Chechle zjawiło się kilkanaście samochodów. Przyjechali dziennikarze z telewizji, gazet, radia. Każdy chciał mieć z nią wywiad, reporterzy pchali się do domu, fotoreporterzy prosili o zdjęcia. Od razu też zaczęły się sypać jak z rękawa propozycje występów Klaudii na imprezach, w różnych programach, nagrania płyt. Propozycje takie, o jakich ta spokojna i skromna rodzina, nawet nie marzyła.

– Dopiero teraz widzę, w co wdepnęliśmy – wzdycha mama Klaudii, Wioletta. I gdyby mogła, wycofałaby z tego zamieszania swoją córeczkę. Na razie nie pozwoliła ani na wywiady z Klaudią, ani na szwendanie się obcych ludzi po domu.

– Klaudia jest dzieckiem – mówi z naciskiem. – Ona nie wie, co ma mówić. Nie ma ani doświadczenia, nic jeszcze nie przeżyła. To jest dla niej wielki stres. I szok dla nas wszystkich.

Rzadko dzieci, ale też ich rodzice zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo mogą być niebezpieczne występy przed kamerą i do jak groźnych zaburzeń mogą prowadzić.

Albo bystrzak, albo błazen

– Z telewizyjnym wizerunkiem nierzadko nie potrafią poradzić sobie nawet dorośli – mówi Krzysztof Korona, psycholog kliniczny i psychoterapeuta, jeden z niewielu w Polsce specjalistów, który pomaga telewizyjnym gwiazdom. – Bo to, co jest atrakcyjne z punktu widzenia telewizji, niekoniecznie musi być dobre dla uczestnika programu.

A przecież ani dzieci, ani rodzice nie decydują, jakie fragmenty wypowiedzi znajdą się w telewizji. Od tego jest zespół producentów i reżyserów, którzy mają na taśmie nagraną całą wypowiedź dziecka i tę wypowiedź montują, i to tak, żeby ją atrakcyjnie sprzedać. Albo powycinają i wyemitują tylko te fragmenty, które przedstawiają dziecko jako super inteligentne, grzeczne, wzorcowe, błyskotliwe, potrafiące ładnie zachowywać się na wizji. Albo zrobią z niego błazna, czy beksę. Telewizja kocha zachowania nietypowe, bo one mają wysoką oglądalność. Uwielbia ekscentryków, którzy przekraczają granice.

Zarówno pozytywny jak i zły wizerunek telewizyjny może być niebezpieczny i rodzić poważne zmiany i zaburzenia w rozwoju dziecka. – Dziecko razem z rodziną ogląda siebie w telewizji i słyszy, jak babcia, czy rodzice mówią: „O, jak mądrze, jak ładnie, jaki zdolny, jaki piękny, jest nasz synek. A jaki ma talent!” – podaje przykłady psycholog. – Dziecko słysząc to, myśli, że takie właśnie jest. I z taką postawą zaczyna funkcjonować w rodzinie, a potem wśród rówieśników. A oni, albo rodzeństwo mówią:  „Nie popisuj się, wcale taki mądry nie jesteś.”

I tu rozpoczyna się pierwszy dramat. Dziecko pewne swojego talentu, zaczyna przybierać postawę narcystyczną, zaczyna funkcjonować z myśleniem: „jestem gwiazdą”. Rodzice mówią: – „Powinieneś się uczyć, to że wystąpiłeś w telewizji nie znaczy, że masz nie słuchać pani w przedszkolu, czy szkole”. Albo temperują jego bycie gwiazdą, albo odwrotnie, jeśli pani w TV powiedziała, że jest zdolne, to nie podnoszą mu  poprzeczki.

A jeśli telewizja pokazała dziecko jako błazna? Ono z przerażeniem doświadcza, że coś jest nie tak, że rodzicom się to nie podoba. Przeżywa niepokój, lęk, strach, bo matka mówi: „Jak ja się sąsiadce na oczy pokażę, a co babcia powie?” A co będzie w szkole?  Rówieśnicy mogą różnie reagować. Nauczycielka może powiedzieć: „Zachowujesz się fatalnie”, koledzy: „Ale jesteś głupi” i będą się z niego śmiali.

Dziecko nie ma pojęcia, ani co to jest wizerunek medialny, ani to, że wizerunek medialny jest sztuczny, nieprawdziwy.

A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Ani dzieci, które wchodzą na drogę gwiazd, ani ich rodzice nie są przygotowani, że dziennikarze będą za wszelką cenę atakować ich prywatność. Paparazzi będą chcieli zdobyć ich jak najbardziej intymne zdjęcia. A internauci na forach będą bezlitośnie wyśmiewać i obnażać ich wszystkie zachowania, czy wygląd.

Małoletnie gwiazdy bez specjalistycznej pomocy psychologicznej mogą wpaść w depresje, mieć myśli samobójcze, sięgać po uzależniające środki. Telewizja może wykrzywić ich do tego stopnia, że przestaną się uczyć, słuchać rodziców, zaczną uciekać z domu.

– O tym nie mówi się publicznie, ale to jest właśnie prawdziwe życie gwiazd – ostrzegają psychologowie. Dlaczego zatem każde zawiadomienie o castingu czy to do filmu, czy programu telewizyjnego z udziałem dzieci, powoduje mobilizację i prawdziwy szturm rodziców? Co powoduje ludźmi, że pchają swoje dzieci do telewizji?

– Po pierwsze dlatego, że im samym się nie udało, więc w ten sposób zaspokajają własne potrzeby. Po drugie, wierzą, że telewizja zagwarantuje ich dzieciom lepszy start życiowy, finansowy. Bo wydaje się, że sławni mają lepsze życie – wylicza Krzysztof Korona. – A po trzecie, bo gorączkowo wyczekują na pozytywną opinię, jakie mają wspaniałe dziecko i jakimi są wspaniałymi rodzicami.

13 tysięcy znajomych

Kamil Kucharzewski od kilku lat tańczy electric boogie, hip hop i popping. Trenuje pływanie, chodzi na angielski, czasem boksuje. W domu półki uginają się od medali i pucharów. W tanecznej dziedzinie jest mistrzem i Polski, i świata. Rok temu wziął udział w programie You Can Dance. Był najmłodszym uczestnikiem, bo do programu przyjmowano od 16 lat. On miał wtedy 11. Od tego momentu jego kariera dostała przyspieszenia. Kamil ma stronę internetową, gdzie jest podany numer jego telefonu i komunikatora gg. Można tam znaleźć linki do filmików z jego występami, czy do profilu na portalu nasza-klasa. Ma już 13 tysięcy znajomych. Ewa Kucharzewska, jego mama mówi o tym z dumą.

– Nie ukrywam, że ma dużo fanów, a ta niesmaczna sytuacja po jego występie w „Mam talent” jeszcze więcej fanów mu przysporzyła – mówi. – Dzwonią, wysyłają SMSy, jakieś serduszka, miśki. Wszystko to jest bardzo sympatyczne.

Ojciec Kamila jest trenerem boksu. Trenuje Kadrę Polską Kobiet w boksie, wciąż w rozjazdach. Starszy syn, 17-letni Kuba też zajmuje się sportem.

– A ja kiedyś marzyłam, że będę tańczyć. Ale nie było mi to dane. Zostałam urzędniczką i teraz czuwam nad całokształtem życia rodzinnego.

Kamil już w przedszkolu przejawiał dryg do tańca. Raz w szkole, na zabawie andrzejkowej wychowawczyni zapytała, czy bierze specjalne lekcje.

– To wtedy zapisałam go do klubu osiedlowego i tak się zaczęło – opowiada Ewa Kucharzewska. – Ale był tam jedynym chłopcem, same dziewczyny, źle się czuł w tym środowisku.

Ewa Kucharzewska poświęciła się dla syna: przez cały rok, wielkim nakładem sił, czasu i pieniędzy, jeździła z nim do Warszawy, to studia tanecznego znanego choreografa i tancerza Agustina Egurroli. Zawiadomienie o castingu do You Can Dance znalazła w Internecie. Niechcący. – To były wakacje i choć warunkiem było ukończone 16 lat, pomyślałam, spróbujemy. Ówczesny Kamila trener chciał wziąć udział w tym programie i mówił, żebyśmy się nawet nie wybierali, ale udało nam się wejść. Kamil zatańczył, dostał owację na stojąco. No i w tym roku zadzwoniono do mnie z programu „Mam talent” z zaproszeniem dla Kamila.

– Wcale nie chciałem być w tym programie, to mama mnie namówiła – mówi Kamil. – Ale jak przeszedłem pierwszy etap, to mnie również zaczęło zależeć.

– Namówiłam go na prośbę TVN – podkreśla mama. – Myślałam, że to będzie szansa dla Kamila, może znajdzie się dla niego trener, może coś się dla niego otworzy. A zrobiło się niesmacznie. Dyrektorka szkoły Kamila była wręcz zbulwersowana postawą jury, bo nie oceniano jego tańca. Przecież nikt z jury Kamila nie zna, pokazano go w nieprawdziwym świetle! I o mały włos to wydarzenie spowodowało, że Kamil przestałby tańczyć w ogóle. Musiał też sobie poradzić z tą porażką w szkole, wśród kolegów i nauczycieli. Poradził sobie dzięki wsparciu rodziny. Mówiłam mu, żeby się nie przejmował, że jury się nie zna, podbudowałam go.

– W szkole koledzy też podnieśli mnie na duchu. Żartowali, że z zemsty porysują auto Kuby Wojewódzkiego – dopowiada Kamil.

Od tego czasu Kamil zdążył wystąpić  w „Teleranku”, „Uwadze” , dwa razy w „Dzień dobry TVN”, w TVN 24, TV4 i w regionalnej telewizji. Jeden z banków ufundował mu stypendium. Wręczał je chłopcu Andrzej Krzywy z zespołu „De Mono”. Kilka dni temu dostał też stypendium artystyczne od prezydenta Wrocławia. Miesięcznie będzie miał 500 złotych.

– Za naukę tańca, za warsztaty płacimy z własnej kieszeni. Są to bajońskie sumy. Wyjazdy do Warszawy, hotel, utrzymanie – tłumaczy Ewa Kucharzewska i dodaje: – Jednak go zauważono i doceniono. Na „Mam talent” świat się nie kończy. Kamil nadal jest zapraszany do wszelkich możliwych telewizji i na turnieje.

Ona sama przytacza powiedzenie, że nieważne, czy się o kimś mówi dobrze, czy źle, ważne, by się w ogóle mówiło, bo wtedy coś się dzieje. Uznała, że dostali nauczkę, teraz będą ostrożniejsi  w wybieraniu propozycji. Kamil zaś deklaruje, że ta porażka tylko go wzmocniła.

Ale Katarzyna Szałańska, producentka programu „Mam talent” zdradza, że jury i organizatorzy byli lekko przerażeni postawą tego 12-letniego chłopca.

– Kamil usłyszał od jury, że kariera zniszczy mu życie – przypomina. – Ujrzeli zmanierowanego chłopca, taką trochę małpką cyrkową. Nie słucha, co się do niego mówi, jest nakręcony wyłącznie na swoje popisy i nic więcej go nie interesuje. Podkreśla swoje medale, puchary, wygrane mistrzostwa. Nie zrobił dobrego wrażenia. Mama Kamila przekonana, że ma dziecko gwiazdę, usłyszała słowa, których nie zrozumiała. Być może jurorzy poszli za daleko, może to było zbyt mentorskie, ale oni są ludźmi z branży. Mają świadomość tego, jak ten rynek wygląda. Bardzo doceniają dzieci z pasją. I rodziców, którzy zachowują się mądrze. Mama Kamila irytuje. Kamil wytarł wszystkie telewizje, konkursy, mama wszędzie go wpycha, stała się dla jury przykładem kogoś, kto tak właśnie działać nie powinien. A jej dziecko przestało być szczere, stało się zblazowane, dające nieustanny popis.

Gwiazdy dla pedofilów

To naturalne, że rodzice chcą się pochwalić swoim dzieckiem. Ale psychologowie podkreślają, że powinni mieć świadomość, jak sytuacje po występie w telewizji mogą być trudne dla dziecka. I obserwują, że czasem, dla sławy, rodzice nadużywają swoje dzieci.

– Jeśli rodzice uczą dziecko, że reakcje kolegów z podwórka i nauczycieli są reakcją na wizerunek medialny, a nie na niego, to dziecko nie wariuje – mówi Krzysztof Korona. – Ale w Polsce nikt nie edukuje dzieci, ani rodziców, jak radzić sobie z różnego rodzaju społecznymi zachowaniami, również dziennikarzy.

Niełatwo jest też nastolatkom, popychanym do telewizji w okresie dojrzewania. Ono wówczas w sposób naturalny buntuje się przeciwko rodzicom, chce za wszelką cenę iść własną drogą. Jeśli na tym etapie otrzymało ze strony telewizji i widzów zapewnienia: „Tak, jesteś cudowny, wspaniały, my cię kochamy, bo masz 4 kolczyki i ładnie śpiewasz” to dziecko zaczyna patologizować swoje zachowania. To znaczy iść w kierunku, który kompletnie zaburza jego rozwój psychiczny i emocjonalny. Telewizja pokazuje przed kamerą zachowania, które, tak naprawdę mogą być w normalnej rzeczywistości albo karalne, albo diagnozowane przez psychiatrów, jako zaburzenia. Źle, jeśli dziecko na tym buduje swoją drogę rozwoju życiowego.

Stąd biorą się później depresje, myśli samobójcze, uzależnienia.

Psycholog Krzysztof Korona zwraca uwagę jeszcze na inne niebezpieczeństwo. Otóż wykorzystywanie dzieci może odbywać się już na etapie castingów. Jeżeli do jakiejś szkoły przyjeżdża firma, przedstawia się, że prowadzi castingi dla dzieci do programów muzycznych, to dzieci pchają się przed kamerę. Nieświadomi rodzice podpisują na to zgody, nie wiedząc, że firma może rozpowszechniać zdjęcia ich dzieci, sprzedając je za granicę i napędzając strony internetowe pedofilów.

Z Koła Gospodyń Wiejskich

Wioletta Kulawik słowo „szok” powtarza wielokrotnie w trakcie naszej rozmowy. Bo też ani ona – zwykła księgowa, ani mąż – policjant, nie spodziewali się takiego zamieszania. Ich Klaudia do programu trafiła przypadkiem. Namówiła ją kuzynka Dominika. – Dominika ma już 19 lat, pięknie śpiewa, wygrała kilka lokalnych konkursów i marzyła o profesjonalnej karierze. Wypatrzyła ten konkurs, a mnie poprosiła, abym ją zawiozła – opowiada Wioletta Kulawik. – Z naszej wsi dojazd nie jest łatwy. No i tak wpadła na pomysł, aby zabrać Klaudię, niech ona też wystąpi. Wybrała jej piosenkę („Dziwny jest ten świat”), wieczorem trochę pośpiewały i nagle okazało się, że Klaudia znalazła się w programie, który ma kilkumilionową widownię, a ją samą zna cała Polska. Nikt się czegoś takiego nie spodziewał!

To był jej pierwszy występ publiczny. Wcześniej śpiewała w miejscowym Kole Gospodyń Wiejskich, ale panie spotykają się cztery razy do roku, żeby kultywować tradycję. Nie było żadnego młodzieżowego zespołu – denerwuje się jej mama. – Ona nawet jak śpiewała w Kole Gospodyń Wiejskich” jakieś „Oj dana, dana”, to tak cichutko, że nikt się nie spodziewał, że ma tak silny głos. Ja zdziwiona, mąż, nauczyciele w szkole podstawowej. A w szkole muzycznej wprost podpytywali, czy to nie była jakaś podpucha TVN, czy przypadkiem ktoś Klaudii nie podkładał głosu.

A ona sama, gdy zeszła ze sceny, powiedziała: „Mamo, nie wyobrażałam sobie, że będzie tak pięknie. Że będą takie brawa i że mnie się to tak spodoba.”

– Klaudia Kulawik na szczęście ma mądrych rodziców i rozsądną mamę, która nie dopuszcza do córki dziennikarzy i na żadne wywiady z córką się nie godzi – mówi Katarzyna Szałańska, producentka programu „Mam talent”.  – Bardzo mi się ta postawa podoba. Chroni swoją córkę ją przed tym całym zamieszaniem.

Ale już nie ma wpływu na to, co ukazuje się w Internecie.

Katarzyna Szałańska: – Rolą rodziców powinno być przygotowanie dziecka również do tego, co znajdą w Internecie. O Klaudii prócz tego, że piszą „cudowna i wspaniała”, piszą też „wiocha w białych podkolanówkach!”. To są rzeczy bolesne. O innej uczestniczce, 15-letniej Klaudii Walencik ktoś napisał: „Masz twarz większą od głowy, ruda brzydulo”. O mamie Karola Galosa, gdy weszła na scenę, i go nie przytuliła, nie pocałowała, internauci  pisali: „Co za zimna matka”. A kiedy mama Magdy Staszewskiej pocałowała, a Magda akurat się odwróciła, to internauci wydali werdykt: „W tej rodzinie jest coś nie tak”. Czytać o sobie takie rzeczy ciężko jest dorosłym, dzieciom jeszcze trudniej. Kiedy Klaudia Kulawik wystąpiła po raz pierwszy, dostawaliśmy telefony, że to dziecko jest chyba jakieś bite, bo takie biedne i zahukane.

Wioletta Kulawik uśmiecha się smutno na słowo „Internet”: – Na szczęście go nie mamy i nikt we wsi nie ma. W pracy czasem śledzę co się tam dzieje i jestem przerażona. Że ludzie są tak podli. Myślę, że nie ma sensu w takim świecie uczestniczyć. Ale wycofać się nie możemy, bo podpisaliśmy kontrakt. Klaudia jest wrażliwa, delikatna, że gdyby choć fragment tego, co jest na forach internetowych, przeczytała, to nie wiem, czy zaśpiewałaby kiedykolwiek i cokolwiek. To by ją zniszczyło. Czekam, aż to wszystko się skończy, wrócimy do domu i będziemy żyć jak dawniej.

11-letnia Klaudia też tak myśli. Mówi mamie za każdym razem, kiedy jadą do telewizji: – Wejdę, zaśpiewam i już. I mama tak ją nastawia: –To jest tylko konkurs. Jedna chwila. Wystąpisz, podziękujesz i do widzenia.

Wioletta Kulawik kiedyś marzyła o grze na pianinie, a że nie miała możliwości, nauczyła się sama. – Kiedy zobaczyłam, że Klaudia ma dobry słuch, zapisałam ją na flet. To inny świat, a muzyka uwrażliwia. Klaudia marzyła, że będzie kiedyś grać w orkiestrze symfonicznej.

A co będzie, jeśli wygra „Mam talent?” Czy 100 tysięcy euro nie zmieni jej życia?

– Do półfinału nie brałam tego pod uwagę – kręci głową mama Klaudii. – Ale nawet gdyby wygrała, jej życie się nie zmieni. Wrócimy do Chechła, pieniądze odłożymy i będą na nią czekały.

Katarzyna Szałańska, producentka „Mam talent” nie chciałaby, aby nagrodę w tym programie zdobyło dziecko: – Ale tak się może zdarzyć, bo zwycięzcę publiczność wybierze SMSem. Ja się trochę boję o te dzieci. Myślę, że Klaudia Kulawik ma przed sobą długa drogę nauki. Ona dopiero teraz, jak przyszła do telewizji, miała pierwsze lekcje śpiewu.

Poza tym, może się tak zdarzyć, że jeśli jakieś dziecko wygra ten program, nikt nie będzie miał pomysłu, co dalej. Wytwórnie płytowe nie planują ścieżek kariery i rozwoju. Dziewczynka, która od początku do końca ma prowadzoną swoją karierę to Tola Szlagowska, ale dlatego, że jedną z szefowych Uniwersalu jest jej mama, tata muzykiem – perkusistą, oboje są na rynku muzycznym. Wysłali córkę do Ameryki na lekcje śpiewu, postawili na nią. Tymczasem w polskiej telewizji wiele dzieci się pojawiało i znikało, jak na przykład nastoletnia gwiazda „Szansy na sukces” Georgina Tarasiuk. Płytę nagrała jako dziecko Kaja Paschalska, ale bardziej  dla promocji serialu, w jakim grała, niż jej samej.

– Co jakiś czas pojawiają się takie osoby, potem muszą płacić spory rachunek. Wychodzą z show biznesu bardzo poturbowane, mamy taki przykład z Alą Janosz. Jest niespełnioną osobą, nagrała płytę, nie zachwyciła. Porzuciła na 4 lata nagrywanie. Teraz znów pracuje nad płytą, bardzo jej życzę sukcesu.

Życie staje się filmem

Po programach telewizyjnych dzieci reagują emocjonalne, są prawdziwe, płaczą, jeśli im nie wyszło, są nieszczęśliwe, ale producenci narzekają, że gorzej jest z rodzicami. Nie czytają regulaminów. Nie przygotowują dzieci na rozczarowania i porażki.

– Już na etapie castingów miałam tak, że rodzice reagowali pisali do mnie obraźliwe listy. A my, organizatorzy, staramy się w programie doceniać sukces dzieci i pocieszać je w momentach, kiedy nie przechodzą do następnego etapu – mówi Katarzyna Szałańska. Tak było z 11-letnim Karolem Galosem. Osobiście zadzwoniła do rodziców Karola, podziękowała za udział, zaprosiła do kolejnej edycji. Starała się osłodzić gorycz porażki.

Jurorzy również mają przykazane, że wobec dzieci nie powinni być wyjątkowo ostrzy, czy prześmiewczy. Po jednym z odcinków moralnego kaca ma Kuba Wojewódzki, który 11-letniemu Karolowi Galosowi powiedział: „Jesteś jak plemnik Szwarcenegera”. Było mu głupio, uznał, że się zapędził. A Agnieszka Chylińska, która powiedziała do Klaudii: „Jesteś zajebista”? Na szczęście wtedy to Wojewódzki uratował sytuację, mówiąc, że przekładając to na język 11-letniej dziewczynki oznacza, że „byłaś świetna”.

Katarzyna Szałańska w show biznesie pracuje już 16 lat i mówi, że doświadczyła jednego: – Dzieci są normalne, nienormalni bywają rodzice. Są takie mamy, same niespełnione artystki, które próbują robić z dzieci małpki tresowane. Mamy, która prowadzają córki na wszystkie castingi, do reklam, do filmów. To wiąże się też z wieloma poświęceniami: wożenie na lekcje tańca, lekcje śpiewu, wizażu, ogromne nakłady finansowe, uczenie języków. Są rodzice, którzy dla dziecka rzucają prowincję i przeprowadzają się do Warszawy, wszystko stawiają na jedną kartę: „będziesz kimś”, „będziesz gwiazdą”.

Ale to jest tylko jedna strona. Sława bywa krótka. Światła gasną, pieniędzy z tego nie ma. Zostaje frustracja.

– Dlatego dziś pomoc psychologiczna jest niezbędna w każdym praktycznie programie telewizyjnym – mówi  psycholog Krzysztof Korona. – Nie ma programów, które byłyby bezpieczne dla dzieci. Nie ma też takich filmów. Dzieci angażowane są często do horrorów, thrillerów, gdzie grają świadków morderstw, albo same mordują. Albo staje się ofiarą, jest bite, jak w filmie „Pręgi”.

Jeśli nie jest przygotowane do roli pod nadzorem psychologa, który uczy co to znaczy odgrywania roli w filmie i czym to się różni od życia na co dzień, to film będzie kontynuować w życiu. I taki przykład mamy z filmem „Cześć, Tereska”, gdzie dziewczynka wciągnięta w maszynerię produkcji, kontynuowała swoje zachowania z filmu w życiu.

Rodzice powinni mieć szansę porozmawiać przed decyzją o wysłaniu dziecka do telewizji z psychologiem, poznać niebezpieczeństwa, być świadomymi, mieć wiedzę, jak sobie radzić z tymi sytuacjami. Powinni wiedzieć, że oglądalność programu jest wprost proporcjonalna do emocji, czy dotyczą śmiechu, czy płaczu. Jeśli dziecko przed kamerą otwiera swoje emocje, to gdy światła zgasną, należy zaprowadzić go do psychologa. Aby je poukładał.

Jeśli chcesz skorzystać ze szkolenia dla telewizji i mediów lub jesteś osobą publiczną i martwisz się o swój wizerunek – skontaktuj się ze mną i umów się na spotkanie. Możesz skorzystać z formularza kontaktowego.


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s